Piekny film pieknym filmem, ale nie moglem przestac sie smiac, gdy bohaterowie zmieniali kolor skory wkraczajac do nieba. Zapewne przyjalbym to z lekkim usmiechem, gdyby tyczylo sie to tylko jednej postaci. W tym przypadku sa to jednak 3 osoby. Z kadym nastepnym "obnazeniem" prawdziwej tozsamosci, moje zdziwienie i rozweselenie roslo.
Ma to tym wieksze znaczenie, iz cala trojka odgrywa role drugoplanowe - najwazniejsze po kreacjach Chrisa i Annie.

Prawdopodobnie byl to celowy zabieg, aby historii opowiadajacej o milosci, smierci i zyciu po niej, nadac lzejszy i przyjemniejszy charakter, podkreslajac niemalze basniowa wizje "zycia po drugiej stronie".

Moze i nieprzyzwoicie, ale od razu skojarzylo mi sie to z M.J.'em. Czy nie bylo by to idealnym rozwiazaniem jego usilnych staran? :)

P.s. mam nadzieje, ze osoby czytajace ten temat podejda do tego co napisalem z "przymruzeniem oka" i nie zacznie sie zadna wojna na slowa w obronie Jacksona lub doszukujaca sie rasizmu w mojej wypowiedzie. Nie taki byl jej cel, lecz po prostu spojrzenie na to w inny sposob i wywolanie malego usmiechu na twarzy ;)