To nie jest traktat teologiczny opisujący niebo i piekło, za jaki niektórzy go mają. Inni wykorzystują ten film do wylewania swoich żalów na Boga za to co zrobił im drugi człowiek, los czy sami sobie. A to jest piękny film o pięknych ludziach - ludziach pięknych, bo o pięknych duszach. Ludziach takich jak my. I o sile miłości i nadziei, która z miłości płynie. Z miłości i wiary w ukochaną osobę. Z miłości zdolnej do ofiary z samego siebie, aż do końca, do ostatecznego ogołocenia. Z wiary, że ta ofiara ma sens. I o wyzwoleniu i szczęściu, które to daje. A także o tym, że życie ludzkie, to chwila z perspektywy wieczności.
No dobra. Zmieniam zdanie. To jednak jest traktat teologiczny.
;-)